wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 1

Proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem. To ważne.
_

Puk puk puk
Wziąłem głęboki oddech, patrząc w swoje odbicie w lustrze. Zapiąłem ostatni guzik mojej bluzy i poprawiłem rękawiczkę.
-Justin, zostało 5 minut! - niski głos któregoś gościa z ekipy rozbrzmiał mi w uszach.
Uśmiechnąłem się do swojego odbicia ostatni raz, po czym obróciłem się na pięcie, by ruszyć w stronę drzwi. Przekroczyłem próg i zatrzasnąłem je za sobą. Wszystkim, o czym teraz myślałem, byli moi fani. To, żeby ich nie zawieść. To, żeby ciągle pokazywać im, że warto wierzyć w marzenia. Nie przestawać robić tego, co zrobię właśnie za te 5 minut.
Zamknę na chwilę oczy, a gdy je otworzę... zobaczę moją, składającą się z milionów osób, rodzinę. Wszyscy, którzy znajdują się teraz na widowni wspierają mnie. Ciągle słyszę, że uratowałem komuś życie. Ale tak naprawdę, to oni uratowali moje. Gdyby nie oni, nie był bym teraz na szczycie. Kocham śpiewać. Kocham to robić. Dla nich. Dla siebie.
"5... 4... 3... 2... 1... BELIEVE"
Widzę ich. Nawet nie wiem, kiedy zacząłem się uśmiechać. Przegapiłem pierwsze wersy piosenki, ale to nic...
Chcę cieszyć się chwilą.

Becky's POV

Ciężko na to zarabiałam. Pracowałam dwa lata, czekałam na to zdarzenie dwa pieprzone lata.
Stałam w kolejce do wejścia ubrana inaczej, niż wszystkie otaczające mnie dziewczyny. One miały na sobie mnóstwo fioletowych ciuchów z napisami BELIEBER, JUSTIN BIEBER! i tym podobnymi gównami. Ja nie mam kasy na takie ubrania... Ale czy to się liczy? Nie. Nie liczy się to, ile ktoś ma gadżetów ze swoim idolem, ale to, czy go wspiera, czy daży go prawdziwą miłością.
Ludzie przedemną powoli wchodzili do środka, aż przyszedł czas na mnie. Podałam ochroniarzowi mój bilet. Obejrzał go dokładnie po czym uśmiechnął się do mnie i pokazał ręką na drzwi. Odnalazłam wzrokiem swoje miejsce na trybunach. Było dość ciężko z przedostaniem się tam, ponieważ arena już była pełna fanów. Usiadłam i czekałam, aż moje jedyne marzenie się spełni...
Kierowałam się prosto na most, znajdujący się kilkanaście minut drogi od areny.
Spełniłam swoje marzenie, tylko po to żyłam. Widziałam mojego Anioła Stróża na żywo. Justin jest niesamowitym człowiekiem. Zawsze mi pomagał, ale chcę już skończyć z całą resztą. Będzie mi brakować jego uśmiechu, jego głosu. Ale rzeczy i sytuacje, których nie znoszę, zdecydowanie przeważają.
Latarnie ustawione wzdłuż mostu oświetlały całą kładkę. Wspięłam się na barierkę i usiadłam na niej. Zamknęłam oczy wsłuchując się w szum wiatru i śpiew ptaków. Słyszę to po raz ostatni, muszę to zapamiętać. Moje myśli przeniosły się znowu do Justina. Mam nadzieję, że nie dowie się, że jego Belieber popełniła samobójstwo. Wiem, że załamałby się.
Wiatr zwiększył swoją moc. Stanęłam na barierce przytrzymując się rękami. Już miałam się puścić, kiedy ktoś złapał mnie za ramiona. Ciągnął mnie do tyłu, zaczęłam się wyrywać, ale to nic nie dało. Nieznajomy pociągnął mnie jeszcze mocnej, aż w końcu oboje upadliśmy na zimną posadzkę mostu. Przetarłam oczy, kiedy poczułam jak cudza ręka dotyka moją. Spojrzałam w twarz człowieka, który przeszkodził mi w życiowej decyzji, a moje oczy powoli szkliły się. Otworzyłam usta z nadzieją, że z mojego gardła wydobędzie się chociaż małe 'przepraszam', ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć skuliłam się w jego ramionach i zaczęłam histerycznie płakać.
Mój Anioł Stróż


Justin's POV
Podczas "As Long As You Love Me"  rozglądałem się po widowni. Wtedy mój wzrok utkwił w tej dziewczynie. Siedziała sama na trybunach, w miejscu gdzie bilety były najtańsze. Miała zamknięte oczy, kołysała się w rytm muzyki, a na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Była piękna, ale coś w niej było takiego, co przyprawiało mnie o dreszcze... Czułem, że coś jest nie tak, jak powinno. Tylko jeszcze nie wiedziałem o co chodzi. Chciałem tylko, jak najszybciej skończyć koncert i porozmawiać z nią. Miałem taką potrzebę.
Wybiegłem z areny w bluzie z kapturem i czarnych spodniach. Nie chciałem, żeby ktokolwiek mnie rozpoznał. Tajemnicza dziewczyna już dawno opuściła miejsce koncertu. Intuicja zdołała mnie przekonać, abym ruszył w stronę mostu. Kocham moją intuicję, bo po chwili zauważyłem ją wspinającą się na barierkę. Na początku nie zaskoczyłem co ona chce zrobić i podchodziłem do niej wolnym krokiem. Jednak kiedy stanęła po drugiej stronie... Momentalnie ruszyłem. Chwyciłem ją za ręce w ostatniej chwili. Była bardzo zdeterminowana, by popełnić samobójstwo, ponieważ siłowała się ze mną. W końcu oboje upadliśmy na bruk. Mój oddech był nierówny, złapałem ją za rękę, a wtedy ona otworzyła oczy. Wpadła w moje ramiona płacząc i powtarzając w kółko te trzy słowa, które złamały moje serce, a potem posklejały je z powrotem.

____________________
Cześć wszystkim. Wiem, że ta grupka Was, która to czyta czekała na ten rozdział długo. Obecnie jestem na wakacjach i nie mam za dużo czasu na pisanie. Ogólnie to nie spałam od jakichś 34 godzin... Dlatego 2 rozdział będzie najwcześniej za tydzień.

Jeśli już dotrwałaś/eś tutaj, proszę czytaj dalej.
Mam do Was prośbę.
Jeżeli czytasz moje opowiadanie, skomentuj je! To dla mnie ogromna motywacja, widzę dla ilu osób piszę i wiem, że warto to kontynuować. Może to być najkrótszy komentarz, jaki zdołacie wymyślić. Nawet jakiś znak interpunkcyjny, cyferka, literka, cokolwiek.

Oczywiście zapraszam do zapisywania się do INFORMOWANYCH.

Dziękuję i kocham, Mary xx